Wpiyrw od rana do kościoła. Dziecioki miały Msze na godz.9. Na Tysiącleciu nie było kościoła, to na piechte ździebko sie zmudziło i robiło sie południe, czyli obiad, zaś późni te szpliny od nauczania państwowygo merkły sie, że wiaruchna loto jak oszalało na msze, wiync rano nadawali w tv programy do gzubów; ksiynża nie byli dłużni i przenieśli msze dzieciynce na południe.
Po spucniynciu jedzy szlim rundkom sie rozerwać. Najlepiej, jak były wystympy piosynkarzy wew amfiteatrze na Weneji. Jery! Klara świyciła, siedzielim se na ławeczkach, oglądalim i słuchalim. A to pokazy mody, a to granie, a to śpiywanie szlagierów. Wtedy modna była piosynka zez Grecji „Dziecioki Pireusu”. Tam śpiywała ją niejako Melina. U nas każdo piosynkara obowiązkowo i to zez polskim tekstem. Wiara tyż lubiła „Złoty pierścianek”i inne kawałki. Koncerty miały tyż miejsce wew garbarni, a zakłady dawały bilety - niech se naród słucho, bydzie lepiej produkowoł różniste dobra na eksport! Dana Rinn, jej ślubny Bogdan Czyżewski, Czerwóno-Czarni, Karin Stanek - nie byle kto!
Jak sie nasłuchałam i widziałam dychtowny kluft, to zaraz chciałam zostać piosynkarom. Ino że kasting nie był fajny i talyntu nie odkrył. Odbywał sie wew szkole, jak nauczyciel musiał nawstowiać stopni ze śpiywu. Trzeba było wyjść na środyszek i samymu odśpiywać ciężki repertuar - „Warszawianke 1905”, „Miedzynarodówke” i inne dzieła. Jakby nie dosyć tej ciynżki artylerii, to przyszła artystka wyglądała jak ostatni szuszfol w czornym, wymiętym kitlu, to tyż poruta, bo komple patrzą, kalafa czerwóna. Piosynkarstwo poszło kole kluki!
Inne niedziele spędzalim u famuły. Szlim na bane i jechalim do pipidówy, gdzie mieszkali ciotka, wuja, kuzaje. Ceglany dworzec wzbudzał mój podziw - był wielgolachny, nie mogłam siegnąć klamki!
Fajnie było sie nagodać, pochichrać sie, obglądać fotegrafki. My, gzuby, siedzielim przy osobnym stole, żeby nie wtrącać sie, jak godają dorośli. Mielim swoje nakrycia, ciotka postawiła placek na młodziach z kruszanką. Cieszylim sie, że jest nas dużo i nom wesoło!
Każdo niedziela była świętem i przyniesła coś dla ciała, i dla ducha. Nikt nie musiał brynczeć, że nudno, abo że z famułom to ino na obrazku!